Zimna woda zdrowia doda, czyli o oczyszczaniu twarzy

Zimna woda zdrowia doda, czyli o oczyszczaniu twarzy


Często zadajecie mi pytania, czego używam do oczyszczania twarzy i jakie toniki polecam. Ponieważ nie mam ostatnio natchnienia na długie, analityczne artykuły, dziś będzie luźny post o higienie skóry.

Generalnie jestem kosmetyczną minimalistką a oczyszczanie twarzy nie jest rzeczą, do której przywiązuję szczególną uwagę. Uważam też, że w tej kwestii należy kierować się tym, co lubimy, bo nie jest wcale powiedziane, że należny używać tylko mleczka i toniku, natomiast woda jest be, wręcz przeciwnie- ja nie wyobrażam sobie porządnego oczyszczenia twarzy bez użycia wody. Tak naprawdę, tylko bardzo wrażliwe skóry źle tolerują wodę z kranu a i to zależy z jakiego kranu, bo na przykład we Wiedniu, z którego własnie wróciłam, w wodociągu płynie krystalicznie czysta woda z alpejskich źródeł. Pamiętam natomiast, że kiedy wyemigrowałam z zapadłej wsi, do wielkiego miasta Poznania, moje skóra bardzo źle reagowała na wodę z kranu, ściągała się, piekła i wysuszała a po długiej kąpieli w wannie często dostawałam wysypki. Początkowo gotowałam wodę do mycia twarzy, z czasem jednak przyzwyczaiłam się do poznańskiej kranówy a i jej jakość od tamtej pory znacznie się poprawiła.

Zatem myję twarz po prostu żelem i wodą. Jaki żel wybieram? Lubię jeden preparat do twarzy i ciała. Staram się też siegać po taki, który posiada jak najdelikatniejsze detergenty. Najchętniej te mające w nazwie cząstkę "coco" np. Sodium Cocoamphoacetate, są one uzyskiwane z oleju kokosowego i łatwo ulegają biodegradacji, oraz te będące pochodnymi cukru, czyli  wszystkie z końcówką "glucoside" (Coco Glucoside, Capryl Glucoside), ostatecznie syntetyczny, ale dopuszczony przez Ecocert Amonium Lauryl Sulfate. Staram się aby taki preparat miał jak najmniejszą ilość drażniących i mocno wysuszających "slesów" (Sodium Laureth Sulfte, Sodium Lauryl Sulfate). I choć mam skórę mieszana w kierunku tłustej, zawsze wybieram żel oczyszczający do skóry suchej i wrażliwej. Jestem przeciwniczką głęboko oczyszczających i ściągających preparatów, przeznaczonych dla skór tłustych i trądzikowych, oraz staram się unikać nadmiernego oczyszczania skóry zarówno twarzy jak i ciała. Wg. mnie idealny żel do mycia problematycznej cery powinien mieć delikatny detergent, oraz dodatek mało stężonego kwasu. Ostatnio dużo się mówi o kwasie mlekowym, który ma właściwości keratoloityczne i przeciwbakteryjne, ale także wiążące wodę.

Nasza skóra pokryta jest ochronnym hydrolipidowym płaszczem, którego ważną składową są tzw. dobre
bakterie. Nadmierna sterylizacja i zbyt intensywne mycie, niszczy te bakterie, w wyniku czego skóra jest mniej odporna na inwazję bakterii złych i różnego rodzaju drożdżaków, oraz staje się bardziej wrażliwa. Wiele skórnych alergii z atopią włącznie, jest spowodowana zbytnią sterylizacją środowiska a skóry tłuste i trądzikowe, które są  poddawane mocno wysuszającym kuracjom, skóry często mocno rozregulowane i z uszkodzona barierą naskórkową, w szczególności powinny być oczyszczane delikatnie.

Kolejną rzeczą, którą kieruję się przy wyborze żelu oczyszczającego jest cena. Generalnie uważam, że na produkcie do oczyszczanie można zaoszczędzić ( i tak za chwile spłuczemy go wodą) i wybieram oczyszczacze  maxymalnie do 20 zł. W aptekach są często bardzo fajne promocje, na przykład ostatnio kupiłam 2 żele Coudalie w cenie jednego a preparat Nuxe z 25% rabatem.

Żelu używam zarówno do porannego odświeżenia twarzy, jak i do wieczornego demakijażu i zmywam nim całą buzię, łącznie z oczyma. Uważam zresztą, że codzienne tarcie oczu wacikiem jest znacznie gorsze i bardziej drażniące niż piana i woda a na pewno już wpływa na znaczne osłabienie rzęs.

Mleczka i toniki uważam za przeżytki i nie używam ich w ogóle, natomiast bardzo lubię płyny micelarne, choć i tak zawsze domywam jeszcze po nich twarz wodą termalną i to właśnie woda termalna jest produktem, bez którego nie umiem się obejść- uwielbiam jej odświeżające i kojące działanie. Płynu micelarnego używam w trakcie kuracji Atredermem a także zima, kiedy skóra jest ściągnięta i odwodniona od mrozu i trudnych warunków atmosferycznych.

Zatrzymam się jeszcze chwilę przy tonikach, często pytacie jakie polecam- generalnie nie polecam toników w ogóle i mam tu na myśli toniki w klasycznym tego słowa pojęciu, czyli takie, które zostały stworzone w celu zakwaszenia skóry po oczyszczaniu. Nowoczesne produkty do demakijażu mają w większości fizjologiczne ph (słynne pięć i pół) a toników najczęściej używamy nieprawidłowo i tylko odwadniamy sobie skórę. Należy bowiem pamiętać, że każdy płyn stosowany na skórę, trzeba osuszyć, gdyż woda odparowując zabiera nam wilgoć własną. Kiedy po użyciu toniku, czy wody termalnej, czujemy delikatne igiełki, jakby wietrzyk na twarzy, znaczy to, że woda własnie nam ze skóry ucieka.

Natomiast bardzo lubię różne wodne mieszanki z dodatkiem hydroksykwasów, które stosujemy w celu delikatnej eksfoliacji. Uwielbiam lekkie 5- 10% toniki z kwasem migdałowym lub LHA, dodatkowo wzbogacone np. nawilżającym kwasem hialuronowym. Niestety nie ma ich za wiele wśród gotowych produktów, ale możemy sobie taki tonik sporządzić samemu, korzystając z pomocy któregoś ze sklepów z półproduktami np. ten http://mazidla.com/receptariusz/109.html?task=view.

Wiem, że robicie sobie takie toniki a w jaki sposób najbardziej lubicie oczyszczać twarz?

PS. Na zakończenie- specjalnie dla Doris- tłusty rudy kot- czyli Lucjan w obiektywie Ziemniaka:)


Copyright © Kosmostolog , Blogger